piątek, 7 listopada 2014

Agadir! Agadir! Agadir!


Tytuł to charakterystyczne nawoływanie naganiaczy, które można usłyszeć m.in. w Marakeszu na postoju Grand Taxi lub dworcu autobusowym.
Agadir to nasze tradycyjne wakacje na wakacjach.

 (wejście do naszego pałacu ;)

 (dziedziniec hotelu)

Słońca nigdy za wiele, szczególnie w naszym klimacie, postanowiliśmy więc powystawiać nasze wątłe ciała na wzmożony atak fotonów w celu produkcji zapasów witaminy D oraz serotoniny przed zapadnięciem w marazm zimowy ;)



Pobyt tutaj to oczywiście nie tylko plaża, bo ile można się smażyć. Spacerujemy więc bez wyraźnego planu po uliczkach przypominających południe Francji. Popijamy kawę i jemy lody w kawiarenkach z widokiem na morze słuchając standardów współczesnego rocka. Popijamy soki oglądając bajkowe zachody słońca i wreszcie wysypiamy się na max :)


Musimy przyznać, że spodobało nam się to miejsce. Można tu rzeczywiście wypocząć od nadmiaru orientu. Nie ma tu udawania tego czym już dawno się nie jest  i wciskania cepelii za kosmiczne kwoty. Można zapomnieć, że się jest w Maroku. Ceny są trochę wyższe, ale przy odrobinie chęci i poszukania odpowiednich miejsc da się tu tanio i smacznie zjeść. Poza tym nasze studio z w pełni wyposażoną kuchnią pozwala przygotować coś samemu. Studio to 50m mieszkanko z sypialnią, jadalnią kuchnią i łazienką 270Dh/noc (rezerwacja przez booking.com).
Mimo niskiego sezonu europejskich turystów spotykamy co krok. Przeważają jednak zdecydowanie 50 i 60-latkowie. W naszych butach trekking-owych i bojówkach nie pasujemy tu w ogóle.



(na wielu marokańskich wzgórzach można zauważyć sporej wielkości napisy (w Agadirze jest nawet efektownie podświetlany) - wymieniane są trzy najważniejsze dla społeczeństwa wartości - Allah, Patriotyzm i Król - odpowiednik naszych: Bóg, Honor i Ojczyzna.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz