Jesteśmy w Chefchaouen na północy kraju w Górach Rif. Dotarcie tutaj to prawie 14h w autobusie.
Najpierw o 19:00 za 195Dh/os mieliśmy nocny autobus linii Supratours bezpośrednio
z Merzougi do Fes-u. Autobus ciasny i niezbyt wygodny. Zajechaliśmy pod dworzec
kolejowy w Fezie ok. 4:00. Na dworcu w kawiarni przy kawie i herbacie
przeczekaliśmy do 6:30 i Petit Taxi za 10Dh. dostaliśmy się na dworzec
autobusowy CTM kilka ulic dalej. Tu mieliśmy mały problem z kupnem biletu,
ponieważ wysiadła sieć komputerowa i nikt nie potrafił nam wyjaśnić o co
chodzi. Ostatecznie bilety udaje nam się kupić za 75Dh/os + 5 Dh (za dwa
plecaki) i o 8:00 odjechaliśmy do
Chefchaouen. Autokary CTM są jednak wygodniejsze. Zdecydowanie więcej miejsca
na nogi i lepiej wyprofilowane zagłówki. Jechaliśmy prawie cztery godziny.
Widoki za oknem piękne. Za to przez całą drogę kierowca puszcza nam płytę z
melorecytacją modlitw. Pewnie dla tego, że to piątek, najważniejszy dzień w
tygodniu dla muzułmanów. Potrzeba snu
jest jednak tak silna, że co chwilę zasypiamy. Zajeżdżamy na dworzec CTM w Chefchaouen
i od razu kupujemy bilety powrotne. Niestety przed dworcem brak taksówek.
Zmęczenie jest duże, plecaki ciężkie, hotel daleko, a droga pnie się stromo pod
górę. No cóż przecież kochamy góry. Objuczeni bardziej niż wielbłądy na pustyni
ruszamy. Płyty chodnikowe na bardzo stromych ulicach są miejscami tak gładkie, że
schodzący w dół po prostu cię po nich ześlizgują. Weszliśmy w uliczki mediny próbując dotrzeć
do taniego i popularnego hotelu Souika. Generalnie problemu nie było. Intuicja
działa i są tabliczki naprowadzające. Niestety są tu również nachalni
przewodnicy samozwańcy. Jeden z nich rusza przed nami niby nas prowadząc i
pokazując drogę, którą doskonale sami potrafimy trafić, ale jak się go pozbyć?
Z plecakami i zmęczeni idziemy za nim
nawet Aurelii nie chce się na gościa krzyczeć. Oczywiście chce coś za
przewodnictwo. Nic nie mamy więc grzecznie mu dziękujemy. Na szczęście sobie
poszedł.
Chefchaouen nazywane jest niebieskim miastem i swoją
popularność zawdzięcza głównie uliczkom medyny pomalowanym na ten właśnie
kolor.
Miasto ma nietypową historię, ponieważ było miastem zakazanym dla
niewiernych. Następnie zamieszkiwała je spora społeczność żydowska, której
właśnie przypisuje się upodobanie w niebieskich fasadach budynków. Sytuacja
uległa zmianie za czasów kolonialnych pod protektoratem hiszpańskim. Do dziś na
ulicach jest to często słyszany język.
To co mnie urzekło najbardziej to położenie miasta. Sceneria
jest nieprawdopodobna. Pasmo gór Rif, które przebiega ze wschodu na zachód
bardzo różni się od gór Atlas . Przede wszystkim góry są bogato porośnięte co
zupełnie zmienia obraz kraju odbieranego tutaj jako zieloną krainę. Natomiast
samo Chefchaouen położone jest ok. 600m npm na górskich zboczach. Niestety góry
Rif mają też złą sławę. W górach rozlokowane są plantacje haszyszu.
Teoretycznie produkowanego na potrzeby przemysłu farmaceutycznego w praktyce
jednak kwitnie tu nielegalny rynek narkotykowy i przemyt. Przez lata przed
zwiedzaniem tych terenów ostrzegały przewodniki . Nie wiem na ile sytuacja
uległa zmianie obecnie. Mogę jedynie potwierdzić, że niemal co krok w uliczkach
mediny miałem propozycję kupienia haszu. Ponoć mieszkańcy są szczególnie uczuleni
na robienie zdjęć. Ciekawe czy ma to swoje źródło w nielegalnym biznesie.
Trudno odmówić miasteczku uroku jednak nie zrobiło na mnie pozytywnego
wrażenia.
Na każdym dłuższym wyjeździe wakacyjnym przeżywamy kryzys.
Najczęściej jest on związany z chorobą (niestrawność), ale często dołącza się
zmęczenie psychiczne i poczucie wyobcowania. Moment w którym człowiek chętnie ucieka
myślami do domowej codzienności. Nas to właśnie dopadło. Staramy się patrzeć na
to pozytywnie. Odbieramy to jak aklimatyzacją. Z reguły potem zaczyna się
spokojniejsza faza wyjazdu, a do domu wraca się z radością. Dziś Aurelia cały
dzień spędziła w hotelowym łóżku z temperaturą i wymiotami, a ja postanowiłem samotnie
przyjrzeć się miastu. Aurelii na szczęście się poprawia, a jutro wyjeżdżamy z
Chefchaouen kierując się na południe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz