niedziela, 19 października 2014

Lizbona



18.10.20
Wczesna pobudka, szybkie śniadanie i toaleta.
Pierwszy etap - pociąg do Warszawy. Na poznański dworzec kolejowy podwozi nas tata. W tym roku plecaki cięższe niż zwykle - to masa sprzętu do wspinania :-) Po 2,5h wysiadamy na stacji Warszawa Zachodnia, bo przez trwające prace wykopaliskowe podróż na Centralną to kolejne pół godziny. Bierzemy radio taxi (22)6444444. Zjawia się po 10 min. Za 30zł docieramy na lotnisko. Po drodze miła rozmowa z kierowcą. Dowiadujemy się, że przebudowa lotniska dobiega końca, ale zgodnie z tutejszym standartami można się spodziewać wielomiesiecznych odbiorów technicznych, które potrafią sie nagle zakończyć,  gdy prasa doniesie np. o nowych wozach strażackich dla lokalnej straży pożarnej ;)
Na lotnisku czekanie to standardt. 

 (czekamy no i oczywiście najważniejsza kawa :)

Tym razem lecimy portugalskim liniami TAP. Wreszcie zaczyna się nasza odprawa i tu niespodzianka. Okazuje się, że mamy over-booking czyli sprzedano więcej biletów niż miejsc w samolocie, a ponieważ nie odprawiliśmy się wcześniej online mamy status stendby i miejsca w miarę możliwości zostaną nam przydzielone dopiero na bramce bezpośrednio przed wejściem do samolotu. Zorientowaliśmy się, że lecimy razem z podróżnymi linii lotniczych LOT jednym samolotem. Widać konkurencja wymusza oszczędności. Warujemy przy bramce i opłaciło się, bo sympatyczna pani przydziela nam miejsca jeszcze przed rozpoczęciem boarding-u :-) Rozglądamy się po sklepach. Najtańsza woda 0,5l o pięknej nazwie 3F (fine fresh food) 5,5zł.


Samolot malutki, ale za to jedzenie wyjątkowo nam smakuje. Trochę dziwią nas tylko wielorazowe sztućce zwłaszcza w czasach wszechobecnej paniki z powodu eboli.

 (myśleliśmy, że będzie tylko kanapka, a tu miłe zaskoczenie)

Po 4 godzinach lądujemy w Lizbonie, która wita nas burzowymi chmurami. 


Przedarcie się do wyjścia z terminalu trochę nam jednak zabiera. Tym bardziej, że pięknie oznaczona ścieżka wmanewrowuje nas do sklepów. Maszerujemy między stoiskami niemal jak po IKEI. Spieszymy się na spotkanie z sympatycznymi lokalsami ;) Błażejem i Dagi i mimo późnej pory, ciemności, zmęczenia, i perspektywy wczesnej pobudki następnego dnia ruszamy z naszymi Guidami na podbój starówki.


 (słynny lisboński tramwaj)

 (a tu w miniaturce)

 (a tu późna kolacja, na topie świeże rybki)

( Ulica Augusta)



Lizbona to bezdyskusyjnie ekstraklasyk europejskich stolic. Mamy niedosyt i postanowienie powrotu za dnia.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz