18.10.20
Wczesna pobudka, szybkie śniadanie i toaleta.
Pierwszy etap - pociąg do Warszawy. Na poznański dworzec kolejowy
podwozi nas tata. W tym roku plecaki cięższe niż zwykle - to masa sprzętu do
wspinania :-) Po 2,5h wysiadamy na stacji Warszawa Zachodnia, bo przez trwające
prace wykopaliskowe podróż na Centralną to kolejne pół godziny. Bierzemy radio
taxi (22)6444444. Zjawia się po 10 min. Za 30zł docieramy na lotnisko. Po
drodze miła rozmowa z kierowcą. Dowiadujemy się, że przebudowa lotniska dobiega
końca, ale zgodnie z tutejszym standartami można się spodziewać
wielomiesiecznych odbiorów technicznych, które potrafią sie nagle zakończyć, gdy prasa doniesie np. o nowych wozach
strażackich dla lokalnej straży pożarnej ;)
Na lotnisku czekanie to standardt.
(czekamy no i oczywiście najważniejsza kawa :)
Tym razem lecimy
portugalskim liniami TAP. Wreszcie zaczyna się nasza odprawa i tu
niespodzianka. Okazuje się, że mamy over-booking czyli sprzedano więcej biletów
niż miejsc w samolocie, a ponieważ nie odprawiliśmy się wcześniej online mamy
status stendby i miejsca w miarę możliwości zostaną nam przydzielone dopiero na
bramce bezpośrednio przed wejściem do samolotu. Zorientowaliśmy się, że lecimy
razem z podróżnymi linii lotniczych LOT jednym samolotem. Widać konkurencja
wymusza oszczędności. Warujemy przy bramce i opłaciło się, bo sympatyczna pani
przydziela nam miejsca jeszcze przed rozpoczęciem boarding-u :-) Rozglądamy się
po sklepach. Najtańsza woda 0,5l o pięknej nazwie 3F (fine fresh food) 5,5zł.
Samolot malutki, ale za to jedzenie wyjątkowo nam smakuje.
Trochę dziwią nas tylko wielorazowe sztućce zwłaszcza w czasach wszechobecnej paniki
z powodu eboli.
(myśleliśmy, że będzie tylko kanapka, a tu miłe zaskoczenie)
Po 4 godzinach lądujemy w Lizbonie, która wita nas burzowymi
chmurami.
Przedarcie się do wyjścia z terminalu trochę nam jednak zabiera. Tym
bardziej, że pięknie oznaczona ścieżka wmanewrowuje nas do sklepów. Maszerujemy
między stoiskami niemal jak po IKEI. Spieszymy się na spotkanie z sympatycznymi
lokalsami ;) Błażejem i Dagi i mimo późnej pory, ciemności, zmęczenia, i
perspektywy wczesnej pobudki następnego dnia ruszamy z naszymi Guidami na
podbój starówki.
(słynny lisboński tramwaj)
(a tu w miniaturce)
(a tu późna kolacja, na topie świeże rybki)
Lizbona to bezdyskusyjnie ekstraklasyk europejskich stolic. Mamy niedosyt i postanowienie powrotu za dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz