Dziś ostatni dzień wspinania. Nie przemęczaliśmy się dotychczas,
więc skałowstręt nie dokucza. Postanowiliśmy poznać nowy sektor położony nieco
dalej w głębi wąwozu. Poszukiwania wspinaczek
z topo Hasana pozwalają przeżyć element przygody i wcielić się w rolę poszukiwacza,
a przy odrobinie szczęścia również odkrywcy. Nam dopisało szczęście :) Pomógł
nam nieco niemiecki wspinacz, który zatrzymał swój samochód przy drodze widząc,
że błądzimy między głazami. Twierdził, że wyjeżdża już z Todry, ale nie udało
mu się znaleźć tu sektora. Poczym oddalając się krzyknął do nas ponieważ na pobliskiej
skale zauważył światło odbite od metalowego punktu asekuracyjnego.
Wgramoliliśmy się pod skałę i rozpoczęliśmy wspinaczkę.
(widok spod skały, widzicie te niewinne chmurki to zapowiedź ulewy :))
Pierwszą drogę pokonaliśmy dość sprawnie, choć skała jest wyraźnie rzadziej
odwiedzana, bardzo ostra z nieco
kruchymi skalnymi ząbkami. Druga droga trudniejsza. Aurelia idzie pierwsza.
Utknęła przy trzeciej wpince, wchodzi jeszcze pół metra i zsuwa się po skale
zostawiając trochę DNA.
(oj boli)
Teraz moja kolej. Dochodzę do trudnego miejsca i rzeczywiście
jest z czym powalczyć. Oprócz dziwnego układu stopieńków i chwytów
wymuszających techniczne ustawienia zaczyna padać! Takiej sytuacji nie braliśmy
pod uwagę. Pada dość intensywnie. W woreczku na magnezję robi się gliniasta
papka na szczęście udaje się skończyć drogę. Teraz powrót i suszenie.
(takiego grafitu dawno nie widzieliśmy)
Kilka dni temu pokonaliśmy drogę o nazwie „Raining Day”
nazwa wydawała nam się trochę z kosmosu, bo jak może padać na pustyni ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz