Dziś spaliśmy 9h – wreszcie wakacje ;) wstaliśmy bez
pośpiechu i po hotelowym śniadaniu udaliśmy się na wspinaczkę do odleglejszego,
zacienionego o tej porze dnia sektora Les Jardins D’ete. Byliśmy sami .
Mieliśmy do dyspozycji potężną ścianę ok. 300m z piękną pomarańczową skałą.
Robiliśmy drogi do 35m długości. Aurelia pokazała klasę. Wspina się coraz
lepiej. Z niedowierzaniem obserwuję jej wyczyny.
(takie małe kózki, zaraz obok nas sobie chodziły)
Nawet gdy po kilku godzinach wyszło słońce i zrobiło się naprawdę
gorąco wspinaliśmy się dalej, bo trudno było się rozstać z tak piękną ścianą. Wróciliśmy
jednak wcześnie do hotelu ze względu na ból stóp w ciasnych wspinaczkowych
butach. Tym bardziej, że jutro czeka nas spotkanie z Drisem zaproszonym na
wspólne wspinaczki.
W hotelu ucięliśmy sobie krótką drzemkę po której przespacerowaliśmy się do pobliskiej wioski.
W hotelu ucięliśmy sobie krótką drzemkę po której przespacerowaliśmy się do pobliskiej wioski.
(widok na nasz hotel z drugiej strony)
(miasteczko koło wąwozu Todry oddalone od niego ok.500m)
Brak prądu i Internetu (jest od 19 do północy) pomaga zwolnić
obroty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz